OKIEM NATANA: Nauczyciel - czarna owca?

Mało jest grup zawodowych, które wzbudzają tak skrajne emocje, jak nauczyciele. Niestety- w naszym społeczeństwie ta grupa najczęściej nie jest lubiana, choć nie powinno tak być. Przecież nauczyciel to osoba, która w dużym stopniu rzutuje na nasze życie - jest(powinien być) obok rodziców największym autorytetem dzieciństwa, przekazuje wiedzę i stara się wpoić wartości kształtujące osobowość. Dlatego trzeba się zastanowić nad tym, jaka jest przyczyna tak negatywnego odbierania przez społeczeństwo zawodu nauczyciela.

Nauczyciel - czarna owca?

Po części na pewno jest winny temu poprzedni ustrój. W tamtym czasie kierownictwo państwa w wielu przypadkach składało się z osób ze śladowym wykształceniem , nie ukrywało swojej pogardy dla nauki , promowało powiedzenia i postawy w stylu "nie matura, a chęć szczera..." w efekcie wychowano dwa pokolenia ludzi nie szanujących wartości edukacji. Niechęć do nauki przełożyła się na niechęć do ludzi próbujących tą wiedzę wpoić.

Jednak największy spadek autorytetu tego zawodu da się zauważyć obecnie. Wg mnie przyczyn jest kilka. Pierwszą są wzorce z domu- dzisiejsze pokolenie 30+(czyli moje pokolenie) miało w wielu przypadkach rodziców, którzy przekazali im niechęć do nauki i nauczycieli. Fakt,że myślące osoby z moich roczników zrozumiały, jaka jest wartość edukacji, kiedy zaczęły wchodzić w dorosłe życie, ale nawyki z domu często zostają w podświadomości. Drugą są sami nauczyciele- z własnej obserwacji wiem,że do tego zawodu trafiło sporo osób , które nigdy nie powinny się tam znaleźć. Ich motywacją do zostania nauczycielem nie była chęć uczenia dzieci, tylko przywileje zawodu nauczycielskiego. W efekcie dochodzi do takich patologii,że np matołek, który ściągał ode mnie na Historii, teraz uczy tego przedmiotu... Takie osoby są świetną pożywką dla np minister edukacji, która z pomocą mediów rozpętuje nagonkę na nauczycieli, chcąc uzasadnić odebranie im przywilejów. Trzecią i chyba najważniejszą przyczyną jesteśmy my-rodzice 30+. Jak to??? Już tłumaczę- jesteśmy pierwszym pokoleniem wychowanym w duchu konsumpcjonizmu , hedonizmu, egoizmu i oportunizmu, które zaczęto wpajać ludziom w latach 90. Wielu z nas przesiąkło tym duchem i to samo przekazujemy swoim dzieciom. Na przykład-po co się wysilać, lepiej kombinować i iść po linii najmniejszego oporu(np ściągać na sprawdzianach, załatwiać sobie różne zaświadczenia na wymyślone choroby). Dalej- liczę się tylko ja i czubek własnego nosa. Dalej- jak ktoś cię złapie za rękę, mów że to nie twoja ręka itp., itd... Do czego to prowadzi- wielu rodziców wpaja takie "zasady" swoim dzieciom i w efekcie nie chce im się uczyć, odrabiać lekcji, a o słuchaniu nauczycieli nie wspomnę. Nauczyciel mimo wszystko musi w jakiś sposób wyegzekwować obowiązek nauki od takiego dziecka, wstawia jedynkę i co się wówczas dzieje? Rodzic 30+ przybiega do szkoły i robi awanturę nauczycielowi- "jak śmiecie wstawiać mojemu dziecku jedynkę, TO WASZA WINA, bo nie potraficie uczyć" itp... Rodzic 30+ uważa,że jego obowiązki wobec dziecka kończą się na spłodzeniu oraz zapewnieniu mu warunków materialnych do życia,a wychowanie nie leży w jego gestii. Jak takie dziecko ma wyrosnąć na porządnego człowieka, skoro odbiera sprzeczne sygnały- z jednej strony nauczyciel próbuje go nauczyć obowiązkowości i sumienności, a rodzic w domu mówi coś odwrotnego,że wszystko mu się należy i nic nie musi??? Co gorsza- coraz częściej dochodzi do przypadków słownych , jak i fizycznych ataków na nauczycieli przy milczącej aprobacie dyrektorów szkół i kuratoriów oświaty. Taka sytuacja jest nie do zaakceptowania, bo na dalszą metę doprowadzi do degeneracji i rozkładu społeczeństwa.

Jak temu zaradzić? Dla mnie istnieje bardzo prosta i skuteczna recepta- zmiana w prawie i Karcie Nauczyciela. Po pierwsze- powinno się wyeliminować ludzi, którzy idą do tego zawodu dla przywilejów, a uczyć nie powinni. Można to osiągnąć przez redukcję przywilejów(co ma miejsce obecnie). Po drugie- w zamian należy zapewnić nauczycielom komfort pracy- zestresowany i zastraszony nauczyciel to nie nauczyciel. To można osiągnąć dając im godziwe wynagrodzenie i gwarancję nietykalności. Owszem-dziś też mają to prawo, ale jest to tylko martwa litera(przypadki nadużyć są najczęściej wyciszane i "zamiatane pod dywan"). Prawo powinno mówić w ten sposób- JAKAKOLWIEK napaść na nauczyciela(słowna czy fizyczna) ma być obligatoryjnie zgłaszana do prokuratury. Prokuratura przekazuje sprawę do sądu, który w uproszczonym postępowaniu wymierza grzywnę rodzicom dziecka, które się tej napaści dopuściło. Mądrość ludowa mówi,że "najlepszym wychowawcą jest własna kieszeń"- jeśli rodzic raz i drugi zapłaci grzywnę za wybryki swojego dziecka(czyli de facto za swoje zaniedbania wychowawcze), to dołoży wszelkich starań,żeby nauczyć je szacunku dla drugiego człowieka i pewnych norm przyzwoitości.

Jeśli w szkołach będą pracować kompetentni nauczyciele, będący nimi "z powołania", a dzieci będą się do nich odnosić z szacunkiem, to z tego pożytek odniosą wszyscy- dzieci(więcej się nauczą i przyswoją sobie wartości przydatne w dorosłym życiu), rodzice( będą mieli mniej problemów wychowawczych) oraz nauczyciele(będą chodzić do pracy z przyjemnością, a nie traktować ją jako karę).

Komentarze