Na pewno wiesz lepiej?

Kiedyś śmialiśmy się z wszystkowiedzących sąsiadek spędzających cały dzień w oknach. Wstawały z samego rana i szykowały swoje stanowisko obserwacyjne. Niestety te czasy się nie skończyły. Zmieniła się tylko forma inwigilacji, ale skłonność  do wystawiania swoich opinii pozostała.

Na pewno wiesz lepiej?

Pani X codzienne obserwuje młodą mamę, która około 19 wychodzi z domu, a wraca po 24. Szanowna sąsiadka już wie, że w tym czasie tata, babcia, opiekunka (niepotrzebne skreślić) zajmuje się maleństwem podczas gdy "mamusia" gania po imprezach. W końcu co można robić o tej godzinie? Nie przyjdzie jej do głowy, że ta młoda mama po nieprzespanej nocy i całym dniu z ząbkującym bobasem, biegnie do pracy na wieczorną zmianę.  O tej godzinie klienci osiedlowego sklepiku nie grzeszą kulturą, za to charakteryzują się uwielbieniem dla tanich napojów wysokoprocentowych. Z wiadomych przyczyn chętnych do pracy znaleźć ciężko. Młoda mama jednak dopiero o tej godzinie może przekazać dziecko pod opiekę zmęczonego taty i jest wdzięczna, że ma możliwość dorobienia grosza, nie wydając przy tym ani złotówki na nianię. Jest z siebie dumna, że potrafi zająć się dzieckiem, dołożyć trochę do skromnego, domowego budżetu, i znaleźć czas dla siebie... Do momentu jak cała ulica zaczyna plotkować, o jej rzekomych imprezowych wieczorach.

Inna sytuacja. Młode małżeństwo ma wypadek - samochód do kasacji. Niestety nie mają pieniędzy na kupno nowego, a jest im niezbędny. Przyjaciel sam wychodzi z propozycją pożyczki, mimo, że planował te pieniądze przeznaczyć na wycieczkę. Kilka dni po przelaniu pieniędzy widzi małżeństwo kupujące nowy komputer. Aż się zagotował. Od razu powiedział żonie, jakimi oszustami są ich "byli" przyjaciele. Pożyczają pieniądze, bo niby tacy biedni, a tak naprawdę robią kosztowne zakupy. Żona przekazuje to dalej, by ostrzec innych przed "naciągaczami". Opinia zszargana, przyjaźń zerwana... a co było przyczyną? Małżeństwo chciało pomóc swojej koleżance, która złamała nogę - pojechali do sklepu odebrać zamówiony przez nią komputer.

Jak niewiele trzeba, prawda...? Myślisz, że Tobie się to nie zdarzy?  Nawet nie wiesz, z jak głupich przesłanek ludzie potrafią budować twoje-swoje historie.

Cały dzień na Facebooka

"Nie mów mi, że tak nie jest. Narzekasz, że nie masz czasu, a przecież cały dzień siedzisz przed komputerem. Nie wyprzesz się! Skąd to wiem? Przecież widzę, że jesteś cały dzień dostępna". Znasz to?

No pewnie, po ubraniu dzieciaków, nakarmieniu, uśpieniu maluszka licząc na chwilę spokoju siadam przed komputerem sprawdzić wiadomości. Otwieram w jednej karcie pocztę, w drugiej facebooka. Pośpiesznie sprawdzam maile i opisuję na najpilniejsze... Za chwilę słyszę "mamo JEEEEŚĆ". Lecę do kuchni zrobić kanapkę, drugą i trzecią. Po parunastu minutach zasiadam po raz kolejny. Sytuacja powtarza się kilka razy - jeść, pić, siku, spać... W końcu rezygnuję. Gdy maluszek przysypia na rękach wpadam na pomysł sprawdzenia poczty na telefonie. Jedna ręka zajęta, ale położę telefon na szafce i dam radę. Mimo wszystko to trochę mało poręczne, wiec kilka chwil, niezbędne rzeczy przejrzane i wracam do rzeczywistości. W chwilach "oddechu" idę wstawić pranie i rozwiesić to, które jest już gotowe. A, jeszcze obiad. Po południu, gdy mąż wraca do domu, próbuję usiąść do szablonów, które czekają na realizację. Mija dzień i wchodzi na to, że cały dzień spędziłam przed komputerem... bo w ogóle nie wpadło mi do głowy by pomyśleć o wyłączeniu facebooka. Ty też? W życiu bym nie pomyślała, że dla niektórych jest to wyznacznik czasu spędzonego przed komputerem i wystarczający powód, by obrobić komuś tyłek. Nie mam jednak zamiaru przejmować tym, jakie wnioski z tego faktu, ktoś może wyciągnąć. Nie będę też przejmować się tym, by zawsze karta fb została wyłączona. Nie będę zaprzątać swojej głowy tak mało istotnymi pierdołkami. Zresztą jak ktoś chce na nas coś znaleźć, to zawsze sobie coś wymyśli.  Nie zmienia to faktu, że to niezwykle dołujące, gdy ktoś zarzuca ci coś co prawdą nie jest, a wręcz jest niemożliwe do wykonania. Takim Życzliwym proponuję małą zamianę - moją trójeczkę i masę wolnego czasu! Przyznaj także, że trzeba być niezwykle naiwnym, sądząc, że dzieci same się ubiorą, nakarmią, umyją.... a zielone kółeczko facebooka traktować jako wyznacznik "marnotrawionego przez innych czasu".

Piszesz bloga? Szczyt marnotrawienia czasu.

"Czasu nie masz, a bloga prowadzisz zamiast zająć się dziećmi?" To pewnie też słyszałaś, prawda? Co z tego, że to jedyna rzecz, którą mam tylko dla siebie, jedyne bezkosztowe hobby, które sprawia, że mogę się oderwać od rzeczywistości? Co z tego, że czasem dzięki temu wpadnie jakiś grosz? Kogo to obchodzi, że zasiadam do pisania wieczorem, gdy dzieciaki już smacznie śpią - czasem po dziewiątej, czasem po 24, a czasem przez kilka dni w ogóle nie zaglądam. A nawet gdybym robiłabym to w ciągu dnia, to co w tym złego? Rozśmieszają mnie komentarze typu "mogłabyś w tym czasie zrobić tyle innych rzeczy..." Naprawdę? Jeśli w ciągu dnia uda mi się usiąść w sumie przez godzinę to jest sukces. I to najczęściej jest rozdzielone kilkoma przerwami na "jeść, pić, siku" i oczywiście z małym balastem na kolanach. Gratuluję takim zdolnym, którzy w tak krótkim czasie zrobią zakupy (no bo skoro dzieci są grzeczne to pójdę do sklepu), umyją okna (przecież dziecko na rękach nie jest takie ciężkie)... Zresztą, czy bycie mamą oznacza, że nie możesz mieć własnych zajęć?

Z pewnością i ty stałaś się (lub staniesz) obiektem insynuacji. Co najsmutniejsze, nie zdziwię się, gdy takie krzywdzące opinie wyszły (wyjdą) z ust osoby, którą uważałaś za bliską.

Nie wiem czy takie "analizy" wynikają ze złośliwości, niewiedzy, naiwności, zazdrości czy chęci poprawienia sobie humoru. Niestety każdy z nas czasem ma takie ciągotki - lubimy wiedzieć lepiej. Zanim jednak coś się puści w obieg, warto sprawdzić czy jest to zgodne z prawdą. Może okazać się, że jednym niepozornym zdaniem, które pójdzie w eter, wyrządzimy komuś wielką krzywdę. Niektóre mogą tylko zepsuć humor, inne zszargać komuś opinie. Co prawda fizycznie nawet kogoś nie dotkniemy, ale psychiczne rany bolą o wiele, wiele bardziej - zwłaszcza jeśli zawiedziemy się na "przyjaciołach".

Komentarze

  1. Wspaniały wpis, ja mam takich sąsiadów, mają chyba lornetkę bo zawsze wiedzą o robię! Nawet wieczorem siedzą w oknie z nosem przylepionym do szyby. Pech chce, że akurat tam gdzie mają kuchnię ja mam pokój na przeciwko. Nawet przebrać się nie mogę , bo wiem że patrzą na mnie... :-(

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Jestem wdzięczna za każdy pozostawiony komentarz - to niezwykle motywuje do dalszego pisania!