Pacjencie - nie choruj w niedzielę!

Spróbujcie trafić do szpitala w piątkowy wieczór lub weekend... Poleżycie sobie do poniedziałku na niekoniecznie wygodnym łóżeczku czekając na niezbędne badania... O ile to nic zagrażającego życiu to ok. Ale jeśli to sprawa poważna? Osoba po udarze, zawale, mająca nietypowe objawy? Lepiej podać leki na wyciszenie i czekać do poniedziałku. A co jeśli nie dożyjesz? 


Czy nie uważacie, że w szpitalach nie powinno być podziału na dzień powszedni i weekend? Czy człowiek wybiera kiedy coś mu się stanie? 

Według mnie ktoś, kto się decyduje na zawód lekarza powinien być dostępny dla pacjenta niezależnie od dnia? W końcu stacje benzynowe, niektóre restauracje i bary działają na okrągło, a świat by się nie zawalił jakby na weekend zamykali... Jak komuś nie pasuje, że co którąś niedzielę będzie w pracy to szuka czegoś innego. Jeśli ktoś świadomie wybiera zawód lekarza, to chyba powinien brać pod uwagę ewentualność pracy w niektóre weekendy? A tak się okazuje, że np. w sobotę czy niedzielę na dyżurze jest jedna pielęgniarka (w dni powszednie - trzy), a lekarza naprawdę musisz dobrze poszukać... Cóż, chyba ludzie w weekendy chyba są zdrowsi... (Dobrze, że chociaż na porodówce ktoś jest)

Musiałam to napisać, bo służba zdrowia mnie dobija...Dopóki nie masz z tym do czynienia to jest dobrze...

Komentarze

  1. Chory system w polskej medycynie :/ Ile przypadku jest, że ktoś zmarł, bo lekarza nie było bo coś tam.

    http://katarzynkowyswiat.blogspot.com/ - zostawiam link do bloga bo mam problem z przekierowaniem przez komentarze na mój blog :/

    OdpowiedzUsuń
  2. No niestety... miałam okazje leżeć w szpitalu przez weekend... jednym słowem nuda... bez badań bez niczego... powinno być inaczej ale niestety jesteśmy w PL ....

    OdpowiedzUsuń
  3. oj to co się dzieje w tych szpitalach to jedna wielka tragedia ciągle jakieś afery,śmierć małych dzieci jak w przypadku mojego miasta ostatnio.....nasz służba zdrowia zeszła na psy....

    OdpowiedzUsuń
  4. Mnie kiedyś ze złamaną ręką w niedziele nie przyjęli, bo "lekarz ma teraz ważniejszą sprawę. proszę wrócić jutro"..

    OdpowiedzUsuń
  5. To ja chyba miałam jakieś szczęście w nieszczęściu... Przyjęto mnie w niedzielę i miałam normalną opiekę. To jednak dużo zależy od regionu, szpitala i lekarzy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no proszę... pozazdrościć... ja niestety na taki nie trafiłam...

      Usuń
    2. Akurat wtedy taka przyjazna opieka była bardzo wskazana, bo okoliczności nie były przyjemne. Personel na bardzo wysokim poziomie. Lekarze przychylni i rzeczowi. Szkoda, że nie wszędzie tak jest.

      Usuń
    3. no właśnie szkoda - nigdy nie wiesz gdzie trafisz i na kogo...

      Usuń
  6. Jakis czas temu spędziłam prawie miesiąc w szpitalu i wiem jak jest ;/ na tygodniu lekarze byli,badania robili, leki podawali, pytali, non stop przychodzili, nawet w nocy jak była potrzeba.... A na weekendzie?? Cisza :O i akurat wtedy miałam najgorsze ataki, dobrze, że chociaż jakaś siostra oddziałowa była i pilnowała i dawała znieczulenie bo szło się wykończyc.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli jesteś, że tak powiem "rutynowo" w szpitalu to w weekend tylko leżysz... :)

      Usuń
  7. Polska służba zdrowia jest do ****, mój dziadek miał zawał i nawet karetka nie wiedziała gdzie w mieście, które jest malutkie bo liczy tylko ok 30 tys mieszkańców, jest dana ulica. Po drodze pytali się ludzi, którędy mają jechać. ;/

    OdpowiedzUsuń
  8. z tą porodówką tez różnie bywa, moja ciocia rodziła w niedzielę to dosłownie kazali jej czekać na lekarza.

    OdpowiedzUsuń
  9. E tam, ja kiedyś zasłabłam w weekend- to było rano. Ośrodek zdrowia zamknięty, a miałam tak niskie ciśnienie, że prawie zeszłam. Babcia wezwała karetkę, w szpitalu przyjeli mnie natychmiast- dostałam leki, kroplówkę. Zrobili mi też niezbędne badania łącznie z tomografią komputerową :D Także nie mam co narzekać :)
    Ale pewnie jakbym przyjechała prywatnym autem a nie karetką to bym się pomocy nie doczekała :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. karetka okazuje się, że też ma niewiele do tego... ale dobrze, że się Tobie zajęli...:)

      Usuń
    2. No wiesz, jak mnie przywieźli z ciśnieniem 70/40 to musieli się mną zająć :D

      Usuń
    3. wow! z takim się jeszcze nie spotkałam... znaleźli chociaż przyczynę?

      Usuń
    4. Ja ogólnie mam baaardzo niskie ciśnienie, moje "normalne to 90 (lub 100) na ok 60 :D Wtedy miała straszliwy ból głowy i 2 razy straciłam przytomność- widać to ciśnienie było spowodowane jakimś osłabieniem :P I długotrwałym stresem (bo to było zaraz po mojej pierwszej w życiu sesji) :P

      Usuń
    5. aaa to musiał być stres... ja się cieszę, że po żadnym z rodziców nie odziedziczyłam problemów z ciśnieniem (tata ma stanowczo za wysokie, a mama za niskie)

      Usuń
  10. masz racje tp jest chore, przecież lekarze też chodzą na różne zmiany, mają dyżury to mogą chodzići w weekendy. a np w tyg mieć wolne i wtedy będzie inny lekarz i na zmianę....

    OdpowiedzUsuń
  11. Najlepiej nie chorować wcale :)

    OdpowiedzUsuń
  12. nic tylko czekać do poniedziałku o ile się dożyje...

    OdpowiedzUsuń
  13. Płać, albo zdychaj z bólu w kilometrowej kolejce... Mam trochę problemów zdrowotnych, mogłabym już zapisać cały Death Note lekarzami-dupkami, którzy zamiast ułatwić pacjentom trudny kontakt z systemem służby zdrowa, to wręcz przeciwnie - wykorzystują to, by się przypadkiem nie narobić. Do dziś mi się łzy w oczach kręcą jak przypomnę sobie kobietę chorą na kręgosłup, której na dodatek wypadł dysk - zanosiła się płaczem z bólu, nie mogła ani się położyć, ani usiąść. Gdyby nie interwencja moja i pewnej pani z kolejki, to spędziłaby 3 godziny oparta o parapet...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no właśnie... nie wiem czy przez lata pracy przestają być wrażliwi na ludzki ból?

      Usuń
  14. Nasz system zdrowia pozostawia wiele do życzenia :(

    OdpowiedzUsuń
  15. Polska służba zdrowia jest popie*rzona! Moja mama jest pielęgniarką w powiatowym szpitalu i strasznie narzeka, że ludzie muszą się namęczyć zanim dostaną jakiejkolwiek pomocy..

    OdpowiedzUsuń
  16. Oj kochana znam to z różnych stron. Choć przyjmowali mnie kiedyś do szpitala w niedzielę właśnie, a w poniedziałek miałam już operację. W mojej miejscowości, i widziałam że wszyscy pracowali jak w każdy dzień powszedni. Rok temu, trafiłam na pogotowie we Wrocławiu. Byłam w odwiedzinach u córki właśnie w sobotę. Wybrałyśmy się do galerii a stamtąd już nie byłam w stanie ruszyć się dalej, złapała mnie kolka nerkowa, wymioty itd.. zawieźli mnie do jednego szpitala gdzie opieka była pod psem, ratowniczka nie potrafiła się wkłuć, ale na szczęście był lekarz chirurg i zdecydował się wysłać mnie karetką do specjalistycznego szpitala gdzie naprawdę zajęli się każdym z osobna z klasą. Nie wszędzie musi być byle jak. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też pracowałam w weekendy, w szpitalu i na pogotowiu, w pogotowiu ale przy hucie. Tam lekarz jest 24 godziny. W szpitalu dzień się też nie różnił od tych na co dzień. Jednak jak widać co szpital to obyczaj. :/

      Usuń
  17. dla pocieszenie powiem że w Niemcowni lekarze też mają weekendy ;) no ale jka już coś poważnego się dzieje to zawsze pomogą

    OdpowiedzUsuń
  18. No niestety tak jest i sami jesteśmy sobie winni. Nie my jako pacjenci, ale mu jako polacy... oczekujemy wielkich zmian, a sami nic nie robimy i najlepiej to w weekend wylegiwać się a inni nich umierają... statystyka musi być...

    OdpowiedzUsuń
  19. Przeżyłam to na własnej skórze.. przyjechałam do szpitala w środku tygodnia i to karetką, a oni kazali czekać właśnie do poniedziałku aż zjawi się specjalista i się mną zajmie.. chore, człowiek może umrzeć w poczekalni i nikt się nim nie zainteresuje (jak to było w przypadku podawanym przez tv kilka dni temu)

    OdpowiedzUsuń
  20. Niestety tak to jest. Tak samo jak z dostaniem się do lekarza pierwszego kontaktu, jak ktoś jest nawet bardzo chory, ale pracuje to często marnie jest. Bo lekarz przyjmuje do 15 powiedzmy. No lekarz też człowiek, ale ludzie pracują do tej 15 i dłużej, więc kiedy mają tego lekarza odwiedzić? Jakieś to wszystko nieprzemyślane.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to też prawda... ja ostatnio z dzieciakami jak mam problem czekam do wieczora i idę na nocny dyżur. do przychodni.. nie ma kolejek i lekarz poświęci więcej niż minutę...

      Usuń
  21. Ja często (niestety) korzystam z "dobroci" NFZ i bardzo ubolewam nad tym jak wygląda polska służba zdrowia, np. przychodnia rodzinna jest czynna do 16 a pogotowie ratunkowe jest czynne od 18, wiec przez 2 h co mam robić, jak do najbliższego szpitala jest ponad 35km?

    OdpowiedzUsuń
  22. Niestety, chory kraj.... Nie chce mi się nawet pisać o moich doświadczeniach ze służbą zdrowia, szkoda nerwów :(

    OdpowiedzUsuń
  23. Ostatnio czekałam na lekarkę w sobotę ponad 4h... :)

    OdpowiedzUsuń
  24. Nigdy nie miałam takiego problemu, ale znając mnie jakby mnie ktoś w niedzielę nieładnie potraktował to ja też nieładnie bym ich potraktowała. Chory jest ten nasz kraj.

    OdpowiedzUsuń
  25. Hej :) sama pracuje w służbie zdrowia, w ubiegłym miesiącu doświadczyłam poważnego porażenia nerwu twarzowego ( pol twarzy zapuchło , nie zamykałam oka, usta były wykrzywione, kreciło sie w głowie a cisnienie 150/110 gdzie zazwyczaj mam 90/60) podejrzewam,że siedziałabym w kolejce na SOR-ze dobre kilka godzin , gdyby nie fakt,że przez pomyłke wyjeżdżajac z pracy na pogotowie nie zdjełam kitla / fartuszka medycznego... gdy sciagnełam kurtke i zobaczyli fartuch od razu się mna zajeli... a wczesniej nawet nikt do mnie nei przyszedł... PRZYKRE... współczuje Ci,ze musiałaś pzrez to przechodzić, ale musisz wiedziec,że to nie dokońca jest wina personelu - problem czesto tkwi w braku personelu ;/ np. 1 pielegniarka na 30 osób ( CHORYCH OSÓB) za które ponosi odpowiedzialność, z lekarzami niestety jest różnie, bywają kaprysni i zmanierowani, ale też Ci którzy potrafią i chcą leczyć....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja dobrze wiem, że to nie wina personelu, a raczej systemu lub dyrekcji, która obcina koszty... współczuję pielęgniarce, która jako jedyna jest w weekend na zmianie... mimo wszystko tak być nie powinno :)

      Usuń
  26. Ja przekonałam się, że często też zależy od szpitala. W jednym czymś cię zarażą, a w drugim od razu zaczną leczyć.
    To zależy też od personelu, jego liczby i jego podejścia. W moim mieście, to ja unikam szpitali, nie dość, że głodzą to mają częste "wpadki". A miałam okazję spędzić w nim dużo czasu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety w niektórych przypadkach (a może większość) nie masz wpływu na to gdzie trafisz...

      Usuń
  27. U mnie w szpitalu jest taki twór jak oddział ratunkowy i tam zawsze udzielą pierwszej pomocy (tak samo w dni powszenie w nocy) wysyłają na badania no i jak jest taka potrzeba to kładą na oddział - w sumie sama jestem wściekła na służbę zdrowia ale z tego akurat oddziału ratunkowego parę raxy korzystałam i nie będę się czepiać :)

    OdpowiedzUsuń
  28. Z jednej strony się zgadzam, a z drugiej nie do końca.
    Jeśli ktoś na prawdę potrzebuje pomocy, zawał, udar, złamanie - to nie ważne czy piątek czy poniedziałek, nieważne o której godzinie.
    Z drugiej strony byłam świadkiem, jak pan przyszedł około 21 w sylwestra na Izbę Przyjęć. Bo dostał miesiąc wczesniej skierowanie do szpitala od lekarza i on nie wie, czy po nowym roku będzie dalej ważne. Ja tu widzę ostre przegięcie ze strony tego pana. Miał miesiąc czasu na pojawienie się. Wybrał moment chyba najgorszy, bo w sylwestra o tej porze są pilniejsze przyjęcia do szpitali.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. fakt- po zawala przyjęli do szpitala, ale badania dopiero w poniedziałek :(... mam nadzieję że nie jest tak wszędzie:(

      Usuń
  29. Muszę się z tym w pełni zgodzić... Tak samo ostatnio moi rodzice dla mnie dzwonili po pogotowie, w styczniu. Byłam totalnie wyczerpana, okropny ból brzucha i żołądka, ogromna panika, gorączka, wymioty itp... moi rodzice nie mają prawa jazdy, na taksówkę nie miałam siły, bo zresztą co to by dało, jakbyśmy pojechali na ostry dyżur to i tak kilka godzin byśmy musieli czekać, a ja już bym chyba nie wytrzymała. Pani z pogotowia dość perfidnie próbowała nakłonić, żeby jednak "córka wstała i przyjadą państwo sami, bo mamy cięższe przypadki"- a skąd wiedziała, że mój też nie był taki? Mój tata tak się zezłościł, że w końcu powiedziała, że pogotowie przyjedzie. Przyjechało ta, po 30 minutach...
    Nie mam słów do naszej służby zdrowia.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Jestem wdzięczna za każdy pozostawiony komentarz - to niezwykle motywuje do dalszego pisania!