Antidotum na brak czasu i zmęczenie... spontaniczny jednodniowy wyjazd!

Zdarza ci się czasem powtarzać, że nie masz czasu odpocząć? Masz tyle zajęć na głowie, ale z żadnych nie potrafisz zrezygnować? A może chciałabyś, żeby dobę dało się rozciągnąć? Jeśli tak to nie jesteś sama. Mnie często się to zdarza. Zdecydowanie za często...

Ale co się dziwić. Zajmowanie się trójką dzieci zabiera mnóstwo czasu. Nawet na pracę pozostaje go niewiele, a co dopiero mówić o odpoczynku. Owszem znajdę czas, by poprzeglądać blogi, czy zerknąć do książki (o przeczytaniu całej w krótkim czasie raczej nie mam mowy), ale nad dłuższym odpoczynkiem (czytaj parę godzin) raczej się nie zastanawiam... Właściwie każdy dzień wygląda podobnie, co nie wpływa pozytywnie na nikogo.


Dodatkowo, w tym roku lato nas nie rozpieszcza. Pogodzie daleko do idealnej, a jeśli już trafiły się ładne dni, to niestety najczęściej nie był to weekend.  Oczywiście jeśli słoneczko dopisało, popołudniu zabieraliśmy dzieciaki nad jeziorko (całe szczęście mamy bardzo blisko). Jednak to nie to samo, co jakiś wyjazd, który by pozwolił na przełamanie rutyny... Niestety, gdy już coś zaplanowaliśmy na najbliższy weekend, pogoda skutecznie krzyżowała nam plany i narzekaliśmy, że przecież w tygodniu było tak pięknie... a my musieliśmy pracować!

No właśnie... Wielką zaletą pracy na etacie jest to, że bierzesz urlop i za ten czas także pobierasz wynagrodzenie, a swoją pracą przejmować się nie musisz. Niestety na własnej działalności dzień wolny, zwykle oznacza brak zarobków, ale koszty w postaci zusów zawsze są...  Czasem naprawdę ciężko zrezygnować z pracy w tygodniu, tym bardziej jeśli masz niemałą rodzinę,a do tego nie masz pracownika, który by Cię zastąpił. Z drugiej strony, nie zawsze można liczyć na to, że weekendowe plany wypalą...

Tym razem jednak nie czekaliśmy na sobotę i poszliśmy na spontan. W poniedziałkowy wieczór sprawdziliśmy prognozę pogody, poprzekładaliśmy zobowiązania i... postanowiliśmy pojechać nad morze. Tak po prostu bez konkretnego planu. Na początku myśleliśmy o Helu, ale po drodze zrezygnowaliśmy - korek sięgał aż do Władysławowa. Zmieniliśmy więc kierunek i pojechaliśmy do Białogóry. To bardzo fajne miejsce, bo nie jest tak zatłoczone. Żeby dojść na plażę trzeba sobie zrobić malutki spacerek, co trochę odstrasza leniwych turystów. Widać jednak, że w tym roku Białogóra przyciągnęła rodziny z dziećmi!



Naszym maluchom do szczęścia wystarczyło wiaderko z łopatką, kilka foremek i ... fale :) Chłopaki zadowolone, a my wypoczęci i naładowani do pracy! Mnie niezwykle uspokaja szum morza i śpiew mew. Wbrew pozorom taka mała spontaniczna wyprawa potrafi naładować akumulatory... aż chce się wracać do pracy!  A przez ten jeden dodatkowy wolny dzień świat się nie zawalił!

Komentarze