Wczesne wstawanie - kluczem do sukcesu? {motywacje mity #1}

Słyszeliście to: "Późne wstawanie to lenistwo"? Albo: "Wstawaj wcześniej, wtedy mózg jest najbardziej chłonny, lepiej się uczy i pracuje"? Lub: "Ludzie sukcesu wstają wcześnie"...? A co jeśli to nieprawda? Jeśli kluczem nie jest godzina pobudki, to co w takim razie?

 


Przez lata próbowałam dopasować się do tych rewelacji ze wstępu...

Z jednej strony pojawiał się wstyd, że nie potrafię wstać skoro świt, z drugiej frustracja gdy już się rano zerwałam, bo mój mózg jednak o tej godzinie wcale nie jest taki chętny do współpracy. Ba, musiałam na  pracę/naukę poświęcić więcej czasu niż wieczorem. Do tego na koniec tygodnia często wychodziło totalne zmęczenie więc z weekendu nici...


Postanowiłam więc usiąść i przeanalizować swoje (i nie tylko) efekty wczesnego wstawania. I co ciekawe, nie były wcale takie jakich bym się spodziewałam.  


Wczesne wstawanie - same profity?

Dzielnie trzymałam się wczesnego wstawania, biorąc się z samego rana za naukę, trening, pracę bądź sprzątanie mając nadzieję, że w ten sposób będę mieć więcej dnia, praca pójdzie łatwiej, a sprzątanie szybciej. W końcu większość motywacyjnych tekstów zachwalających wczesne wstawanie jako tego korzyści wymienia właśnie wzrost produktywności i więcej czasu dla siebie.

Jako sowa, po czasie, mogę stwierdzić, że nic z tego nie okazało się prawdą. 

Co z tego, że wstałam wcześniej skoro praca nie szła totalnie, a rozwiązywanie problemów zajmowało więcej czasu. Z kolei wieczorem miałam tyle zacięcia i bystrości umysłu, że pomysły same przychodziły do głowy, a wiedza zostawała na dłużej.

>Siadałam rano do nauki i wiedza wchodziła tak opornie, że miałam ochotę wszystko rzucić w ... . Ale dalej trzymałam się przekonania "mózg najbardziej chłonny jest z samego rana" (więc co by było, gdybym za naukę wzięła się później?).

Któregoś wieczorem wzięłam się za ten sam materiał i myślę sobie "jakie to proste"!  Powtórzyłam ten eksperyment kilka razy i za każdym razem efekt podobny. Rano wszystko szkło jak po grudzie, a wieczorem olśnienie...

Wstając wcześniej wykonałam niektóre czynności w tak żółwim tempie i z niemal zerową motywacją, a wieczorem większość "robiła się sama".

Co ciekawe - okazało się też, że moim najbardziej produktywnym dniem była... niedziela! Czyli dzień, w którym pozwalałam organizmowi pracować wg jego rytmu, a nie walką ze swoją naturą! 

 

A co mówi Twój organizm?

W końcu doszłam do wniosku, że trzeba słuchać siebie i swojego organizmu. Każdy jest inny i nie każdemu służy to samo. A kluczem do  sukcesu nie jest godzina pobudki, ale działanie w zgodzie ze sobą, poznanie swoich mocnych stron oraz predyspozycji i wykorzystanie ich w jak najlepszy sposób. Wiem to po sobie.

Jeżeli najlepiej ci się uczy w godzinach 17-19tej, to ucz się właśnie wtedy. Co z tego, że wstaniesz o 6tej jeśli ten sam materiał zajmie ci 3 razy więcej czasu? Sedno efektywności to nie godzina o której wstaniesz, a najlepsze wykorzystanie czasu, który dla CIEBIE jest najbardziej efektywny.

Działanie zgodne z własnym rytmem dobowym zawsze da najlepsze efekty.

Skowronek będzie wolał z samego rana ogarnąć mieszkanie, nastawić pranie i przygotować obiad, by wieczorem móc odpocząć. Z kolei Sowa wieczorem zajmie się domem i przygotuje posiłek na drugi dzień, by czerpać przyjemność z leniwego poranka. Kluczem jest organizacja dnia i ułożenie zadań tak, by wykonać je (o ile mamy taką możliwość) w najbardziej efektywnym dla siebie momencie dnia .

Znam osoby, które wstają skoro świt, wypiją kawkę, za chwilę wjeżdża kilka odcinków ulubionego serialu, bo na nich innego jeszcze nie są gotowi. Znam też Sowy, które wolą do nocy popracować, rano dłużej pospać, a po pobudce są od razu pełne werwy do pracy.  Najważniejszą kwestią jest więc to JAK wykorzystamy swój czas.


Sowy podatniejsze na choroby?

Niestety Sowy bardzo często nie są w stanie przesunąć swoich godzin aktywności (podobnie jak introwertykowi stać się ekstrawertykiem) i próbują dopasować się do skowronkowego trybu, co kończy się wydłużeniem czasu aktywności. Czują, że kładąc się wcześniej spać tracą czas (tak jak Skowronek na myśl o późniejszym wstawaniu), bo wtedy ich organizm jest nadal aktywny -  w efekcie chodzą więc spać jak zwykle, a próbują robić pobudki wcześniej... 

Dr Kristen Knutson przeprowadziła badania na 43tys Brytyjczyków, którzy mieli określić się jako Sowy lub Skowronki. Następnie naukowcy śledzili stan zdrowia wszystkich uczestników przez 6,5 roku, aby sprawdzić, czy wzorce snu są związane ze zwiększonym ryzykiem śmierci i choroby. Wyniki pokazały, że Sowy są bardziej narażone na ryzyko śmierci, miały również więcej problemów zdrowotnych – dwukrotnie większe ryzyko zaburzeń psychicznych, 30 procent większe ryzyko cukrzycy, 25 procent zwiększone ryzyko problemów neurologicznych, 23 procent wyższe ryzyko zaburzeń żołądkowo-jelitowych i 22 procent zwiększone ryzyko chorób układu oddechowego....

Jaki wniosek? 

Duża część potraktowała to jako dowód na to, że poranne wstawanie służy zdrowiu..., ale warto spojrzeć na tę kwestię pod innym kątem, na co uwagę zwróciła dr Knutson.

 

Problemy zdrowotne związane z byciem nocnym markiem są prawdopodobnie wynikiem bycia Sową żyjącą w świecie Skowronków, co prowadzi do zakłóceń rytmu dobowego ciała u tych pierwszych. (...)To sprawa dotycząca zdrowia publicznego, której dłużej nie można lekceważyć. Tam, gdzie to możliwe, powinniśmy rozważyć umożliwienie nocnym markom późniejszego rozpoczynania i kończenia pracy. (...) Jeśli jednak przyznamy, że te chronotypy są w pewnym stopniu genetycznie uwarunkowane i nie są tylko jakąś niedoskonałością charakteru, pewne zmiany czasu pracy mogłyby sowom pomóc. Nie powinniśmy zmuszać wszystkich do pracy od 8 rano. Niektórym mogłoby być łatwiej pracować pod wieczór.

Problem więc nie jest czas aktywności Sowy, ale próba (często na siłę) dostosowania się do zegara Skowronków...  Takie niedopasowanie wewnętrznego zegara do warunków zewnętrznych wywołuje stres i frustrację, a to później objawia się w postaci chorób. Prawdopodobnie efekty byłyby by podobne gdy Skowronek był zmuszony do ciągłej wieczornej aktywności (np. pracy na wieczorne zmiany). Przyczyną więc nie jest bycie Sową, a presja jakiej są poddawane.

Na pewno jako Sowa słyszałaś nie raz: "Ty dopiero wstajesz, a ja zdążyłam zrobić to, to i to. Jak możesz marnować tyle dnia?". Znajome? 

A gdyby odwrócić sytuację? Późnym wieczorem sowa też może powiedzieć: "Ja zrobiłam jeszcze to, to i to, a ty wolałaś iść spać. Jakie marnotrawstwo dnia :)"

Weźmy na przykład pod lupę taki nóż. Nożem możemy pokroić bochenek chleba, posmarować pieczywo masełkiem... Ale czy nóż jest lepszy od łyżki? Nabierzemy nim zupy? W tej sytuacji okaże się niepotrzebny! Czy to oznacza, że nóż jest lepszy od łyżki, albo łyżka od noża? A może lepiej po prostu przyjąć, że są różne? Nie lepsze, gorsze od siebie, a różne?

 

Idealnie by było, żeby każdy mógł pracować wg własnego trybu, ale nie żyjemy w idealnym świecie więc to mało realne.

Jeśli jednak masz możliwość działania to nie walcz ze sobą! Ja nie musiałam zrywać się z samego rana, ale sama poddałam się presji otoczenia nawet kosztem odczuwanych dolegliwości i braku widocznych profitów z rannego wstawania płynących. 

Dobrze to podsumowała autorka Scarlett Curtis:

 

Jest tak duża presja na bycie rannym ptaszkiem, że chodzę po okolicy, jakbym miała ten wstydliwy sekret. Nasuwa się pytanie: dlaczego, skoro jest nas tak wielu, czujemy się tak źle?


Sowy to lenie?

A dlaczego bycie Sową traktowane jest jako "wstydliwy sekret"?

Bo przez wielu synonimem dla Sowy jest słowo "Leń". A to kolejny mit!

Sowa to nie osoba, która przesypia cały dzień. To osoba, której lepiej się działa wieczorem, a dzień woli zacząć powoli. Skowronek z kolei dzień potrafi zacząć szybko i z energią, a zwalnia gdy Sowa wchodzi na najwyższe obroty. Tak naprawdę, niezależnie czy jesteśmy Sową czy Skowronkiem, mamy podobną ilość czasu do wykorzystania - przesuwa się tylko okienko naszej aktywności. Nie biorę tu pod uwagę osób, które przesypiają czy marnotrawią całe dnie  - to nie Sowy, to lenie.

 

Ps. Dla mnie jedyną zaletą wczesnego wstawania są przepiękne wschody słońca (poniżej mój naj naj ulubieńszy poranek). I doceniam, naprawdę doceniam, że nie muszę wstawać do pracy na szóstą. I każdej Sowie tego życzę 🥰


Często postrzegamy jakieś cechy w kontekście wada/zaleta, ale zapominamy, że to kwestia subiektywna. To co dla jednego jest zaletą, dla drugiego niekoniecznie musi nią być. I powiem szczerze: męczą mnie już te wojenki na temat wyższości jednych nad drugimi: ekstrawertyków nad introwertykami, mężczyzn nad kobietami.... i przypinanie etykietek "lepszy"/"gorszy".

Każdy jest inny i to jest piękne.  A inny, nie znaczy gorszy! Nie walczmy więc ze swoją naturą, rozwijajmy swoje talenty i wykorzystujmy nasze predyspozycje! Bądźmy najlepszą wersją siebie, a nie wchodźmy w foremkę innej osoby.


Warto zobaczyć:

Komentarze