Jedna rzecz, która zmienia wszystko...

Masz takie dni, że czasem wszystko wydaje ci się słabe, beznadziejne, nijakie...? Każda krytyka, wypowiedziana nawet dawno temu wraca jak bumerang...? Dopada Cię kryzys i nie widzisz z niego wyjścia? Czasem jednak  rzecz może zmienić wszystko - zwykła pochwała...

warto chwalić

Ostatni czas nie był dla mnie łatwy - być może to kwestia przesilenia wiosennego, niewyspania czy przepracowania... W sumie nie ważne. Ważne, że nie miałam na nic siły, a co najgorsze ochoty. Zresztą większość z czytelników zauważyła, że wpisów pojawiało się mniej. I choć bardzo chciałam to zmienić, to jakoś nie szło... A właściwie im bardziej chciałam, tym bardziej wena uciekała. Aż do pewnego czasu.



To niebywałe jak szybko człowiek potrafi wziąć do siebie krytykę - podstawną czy też wyssaną z palca. Jeśli chodzi o pochwały nie jesteśmy już tak skorzy do jej analizowania. A szkoda...

Gdy byłam mała prześladował mnie taki sen - przechodziłam sama przez ulicę, lecz w połowie drogi moje nogi jakby zaczęły się przyklejać do ulicy. Stały się tak ciężkie, że mimo ogromnych wysiłków nie byłam w stanie się ruszyć. Im bardziej się starałam, tym stawały się cięższe i cięższe... W ostatnim okresie czułam się podobnie. Jestem takim typem, że jeśli się czegoś uczę, poświęcam czemuś swój czas to chciałabym, żeby coś wychodziło coraz lepiej. Czasem, a nawet często, wydaje mi się jednak, że stoję w miejscu...

W końcu postanowiłam się cofnąć, stanąć obok. Przez pewien czas nie pisałam. Chciałam wrócić do czasu, gdy blogowanie przychodziło mi z łatwością, gdy wena sama się pojawiała. Postanowiłam poszukać nowych, świeżych blogów (głównie kosmetycznych, w końcu takie były moje początki). Odwiedziłam sporo nowych blogerek, część blogów zaobserwowałam, bo wydaje mi się, że mają wielki potencjał - nie zwracałam uwagi na wiek bloga, czy wygląd szaty graficznej, ale na autorki. Bardzo wiele blogerek, który rozpoczynały pisanie razem ze mną, już dawno przestało poświęcać temu czas. Ale jest sporo nowych, świeżych blogów wartych do odkrycia... 

Przez te kilka dni trafiłam na kilka w ogóle mi nie znanych blogerek, ale okazało się, że ja nie jestem im obca. Niedawno przeczytałam na blogu Rupieciarnia Drobiazgów tak miłe słowa, że kop motywacyjny był ogromy.

Blog Karoliny to jeden z nielicznych blogów na którym możecie poczytać o wszystkim. I to nie jest jakiś niekompletny bałagan jaki możecie spotkać na blogu typu 'misz masz'. U niej wszystko ma swój porządek- mamy tutaj wpisy z dziedziny parentingu ( w końcu to mama trójki chłopaków), mamy wpisy kosmetyczne, trochę kulinariów, słynne KAROlinki, w których można zobaczyć co ona sama nam poleca, trochę inspiracji i stylu. Ona mnie zadziwia: umiejętnie łączy każdy element na blogu w jedną piękna spójną całość. Tam nic nie jest przypadkowe - i nie ważne czy akurat Karolina pokazała wcześniej post o lakierach hybrydowych , czy też dała przepis na granitę truskawkową - ona ma taką organizację, że każdy jej wpis jest idealnie uplasowany w czasie. Nie ważne czy szukasz porady dotyczącej bloga, czegoś zaskakującego z kulinariów czy po prostu chcesz poczytać ciekawy artykuł to tam znajdziesz konkretną rzecz. Ta kobieta wie jak pisać i pisze cholernie dobrze. I ciągle zaskakuje - nie wiem jak ona znajduje czas na wszystko ale czy to jej blog czy wykonany szablon blogowy dla kogoś innego - każda z tych rzeczy jest po prostu zrobiona na tip top, wręcz idealna. Lubię każdy rodzaj wpisów, który nam oferuje zresztą jam 'stała czytelniczka' ale najbardziej cenię wpisy z cyklu 'okiem Natan' i mam nadzieję, że jeszcze się pojawią? Wspomnę, że Karolina ma też drugiego bloga ---> Karografia gdzie mamy wszystko na blogowe tematy więc warto zajrzeć.

Przejrzałam historię komentarzy na blogu i znalazło się tam trochę pozytywnych słów, na które wcześniej nie zwracałam uwagi... Tzn. przeczytałam, ale nie wzięłam do siebie. Pewnie, się nie zdziwisz, gdy napiszę, że ja postrzegałam siebie całkiem inaczej... Że mój blog to chodzący chaos, zdjęcia marne, a blog nijaki... Po tym co przeczytałam u Justyny zaczęłam się zastanawiać, czy może to ja nie jestem zbyt krytyczna dla siebie? Nie jestem łasa na pochwały, ale zauważyłam, że to właśnie one utwierdzają nas w przekonaniu, że warto było się starać, i stanowią zachętę do dalszych wysiłków. To pochwały sprawiają nam radość i umilają dzień. To pochwały wzmacniają poczucie własnej wartości i motywują do jeszcze większych wysiłków...

Kilka dni wcześniej zaobserwowałam blog Magdy. To co się stało później totalnie mnie zaskoczyło, bo Magda na swoim FB opublikowała posta, w którym napisała jak radość jej sprawił mój gest. I wtedy zaczęłam się zastanwiać jak często ja chwalę? Jak często daje znać, że coś mnie zainteresowało, coś mi się spodobało?

Teraz mam cel: Codziennie kogoś pochwalić. Ale nie pochwalić dla zasady - szczerze! A na pewno jest za co! Jeśli przeczytam coś interesującego, to dam znać - może to komuś da takiego samego motywacyjnego kopa jak mnie!

Komentarze