Dwa porody - każdy inny (cz. I)

Pisałam ostatnio, że boję się porodu - choć raczej nie bólu, a tego jak będzie przebiegał, bo tego przewidzieć się nie da. Niby mam dwa porody za sobą, ale to niczego nie zmienia - oba się bardzo różniły. Jeśli macie ochotę poczytać jak to było... zapraszam..

Dwa porody - każdy inny (cz. I)

Poród nr 1

Upały okropne - było to chyba najbardziej gorące lato (o czym świadczy nawet fakt, że w szpitalu nie dawano rady zmierzyć temperatury elektronicznym termometrem, bo łapał tylko temperaturę powietrza). Do terminu jeszcze sporo czasu, ale na wszelki wypadek się spakowałam, bo wiedziałam, że dziecko już jest spore. Ponieważ w razie czego miałam wskazanie do cesarki, postanowiłam poczytać sobie w internecie o przygotowaniach. Wyczytałam, że najlepiej nie mieć pomalowanych paznokci i pozdejmować całą biżuterię - zwłaszcza pierścionki. Ale jak je zdjąć - skoro byłam cała spuchnięta?  A jak w szpitalu w razie potrzeby by je zdjęli? 

Coś mnie tknęło i cały wieczór moczyłam ręce, aż w końcu pierścionki zeszły. Wzięło mnie też na sprzątanie - ogarnęłam całą kuchnie, łącznie z umyciem podłogi.. na kolanach:) Złożyliśmy też łóżeczko. Poszłam spać jak zwykle - nic się nie dzieje. Wstałam, minął ranek - nadal nic się nie zapowiadało. 

Tak chyba koło południa rozmawiałam sobie z mężem, już nawet nie pamiętam na jaki temat, ale to było coś śmiesznego. Znacie takie powiedzenie "posikać się śmiechu"? Poczułam, że natychmiast muszę iść do łazienki... Siedzę i siedzę i dziwne bo nie mogę kontrolować tego co ze mnie leci... I sobie myślę - czyżby to wody odeszły? Ale tak, bez żadnych bóli... Dzwonię do koleżanki-pielęgniarki co robić. Poradziła, żebym jednak pojechała to sprawdzić, bo przy takim upale bardzo łatwo o jakąś infekcję.

Kierunek-szpital. Nadal nic nie boli, a ja nie chciałam spędzić wielu godzin w szpitalu. Miałam nadzieję, jak najdłużej wytrzymać w domu... Jeszcze strach - jaki lekarz mnie przyjmie?

Na Izbie Przyjęć przywitał mnie bardzo miły, zabawny lekarz - jakiś spoza miasta. Poza tym okazało się, że dopiero zaczął zmianę, więc humor miał rewelacyjny! Na początku żartował, że może mi się wydawało, w końcu to pierwsza ciąża.... ale w trakcie badania już był pewien, że wody jednak odeszły. Zresztą rzucił stwierdzenie, że nawet jakby nic się nie działo to musiałby mnie zostawić ze względu na moje opuchnięte nogi (nie byłam w stanie nawet japonek założyć). Na koniec zrobił jeszcze USG, przy okazji zakładając się z położną z jaką wagą maluszek przyjdzie na świat. 

Niestety(stety) bóli nadal nie było, więc położyli mnie na łózko, podłączyli pod KTG i podali oksytocynę.... Co chwilkę przychodziła do mnie położna i pytała czy już mnie coś boli? A ja kompletnie nic nie czułam.... Aż ona sama po dwóch godzinach zaczęła się niecierpliwić, bo niby już dawno coś czuć powinnam. W końcu zaczęłam się skupiać - bo może jednak coś czuję? Tak na upartego po 3 godz. zaczęłam czuć takie jakby delikatne ściąganie brzucha (jakby ktoś mi pasek o dziurkę przesunął)... Musiałam naprawdę się skoncentrować by to poczuć, ale jak spojrzałam na zegarek to takie uczucie pojawiało się co jakieś 4 min. Gdy pielęgniarka przyszła to mówię o co chodzi. A ona do mnie, że bóli to byłabym pewna, ale sprawdzi rozwarcie.... Okazało się, że już 7cm!

W tym czasie druga dziewczyna rodziła.. a ja w końcu zaczęłam czuć "bóle" co 2 min.... Piszę w cudzysłowu bo to można porównać do tego jakby ktoś naciskał mój brzuch przez jakieś 30-40 sekund, ale biorąc głęboki wdech przychodziła natychmiastowa ulga. Gdy przyszedł lekarz, okazało się, że rozwarcie jest pełne... a raz czy dwa poczułam inny rodzaj bólu.. Lekarz powiedział, że to bóle parte... Według mnie to raczej było spowodowane tym, że dziecko się już zsunęło i ucisnęło mi na jakiś nerw - nawet cała noga mi zdrętwiała, jakbym miała sparaliżowaną. Doktor spokojnie wytłumaczył, że mam przeć gdy poczuję "ból"... I to było najzabawniejsze... Bo wydawało mi się, że zaraz ból się zacznie, bo brzuch jakby się napinał i mówię do niego: "chyba zaraz będzie..... a jednak nie...." i tak chyba kilka razy. W końcu lekarz doszedł do wniosku, że on będzie mówił kiedy ma mnie boleć :)

Tą fazę wspominam najgorzej, bo nie czując tych bóli nie potrafiłam przeć. Niby wydawało mi się, że robię wszystko ok, ale nic z tego nie wynikało. W pewnym momencie tętno zaczęło zanikać, a mi się zrobiło słabo. Podano mi tlen.... Lekarz już chciał robić cesarkę, ale okazało się, że po prostu dziecko zeszło tak nisko, że KTG nie mogło uchwycić serca. Spięłam się (może po tym tlenie dostałam energii) i lekarz pomógł mi wypchnąć małego. 

Powiem Wam, że z porodu bólu nie pamiętam... ale szycie to koszmar, mimo znieczulenia. Ja mam jakieś dziwne poczucie "bólu" chyba...

Mam nadzieję, że Was nie zanudziłam... Chciałam od razu napisać od razu o drugim porodzie, ale chyba zostawię to na kolejną notkę... Druga opowieść będzie krótsza - obiecuję!

A jak to było u Was? Też miałyście przeczucie?

Komentarze

  1. Dziękuję za ten post :) Czytałam z zapartym tchem :) Jak jest z tym rozcinaniem i zszywaniem po porodzie, bo zawsze mnie to zastanawiało? Czy takie nacięcie jest duże? Czy później zmienia się wygląd miejsc intymnych?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. podobno można sobie zażyczyć, żeby nie nacinali, ale ja nie miałam już na to wpływu, bo synek był za duży i za szybko się to działo. Nacinania nawet nie czułam, ale mała ranka. Szycie za to potwornie bolało mimo znieczulenia. Jak dobrze zszyją to śladu nie ma :)

      Usuń
    2. Dziękuję za odpowiedź :) Poza tym to zaskakujące, że nie czułaś bólu :) tyle się o tym mówi. Ostatnio czytałam na fb odpowiedzi na pytanie " Z czym kojarzy Ci się poród". Odpowiedzi które przeważały to dziecko i ból.

      Usuń
    3. Brak bólu wcale nie jest taki fajny... cieszę się, że wody mi odeszły bo wiedziałam kiedy jechać... przy drugim porodzie wody nie odeszły...

      Usuń
  2. moje dwa porody też całkowicie się od siebie różniły. Pierwszy po terminie, wywoływany, masakrycznie ciężki, pełen łez i BÓLU przez duże B. Drugi szybki i wesoły dzięki genialnemu personelowi. Ból był, ale jak tylko się skończył to o nim zapomniałam :)
    Każdy poród jest podobno inny ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zazdroszczę, to brzmi jak poród idealny (przynajmniej dla mnie)! Mnie moja mama (dzielna kobieta) rodziła 40 godzin. Do dziś mi to wypomina :) Kiedy planujesz trzeciego maluszka urodzić? Bo to już chyba jakoś na dniach, co? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. planuję wytrzymać jeszcze chociaż tydzień - żeby skończył się 36tc... Na wszelki wypadek leżę i się oszczędzam bo mam wrażenie, że mały się już pcha - wizyta w piątek i zobaczymy co lekarz powie... Podobno dziecko jest duże (znowu)...

      Usuń
  4. Superwspomnienia! Zazdroszcze takiego pierwszego porodu - mój był koszmarny, wielogodzinny popękałam gdzoe się tylko dało a drugi - cud, miód orzeszki dzięki niesamowitej położej! :)) ciekawe jaki bedzie Twoj trzeci - trzymam mocno kciuki za Ciebie i maleństwo!

    OdpowiedzUsuń
  5. Zazdroszczę takiego porodu, mnie bardzo bolały już skurcze przepowiadające, na dwa dni przed porodem, a te właściwe to już nie do opisania i tak 4 godziny bez postępu w porodzie, rozwarcie 1,5cm, i na koniec cesarka ze względu na skaczące tentno dziecka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dla mnie właśnie najgorszy scenariusz to ból porodowy, a na koniec cesarka i ból po cesarce...

      Usuń
    2. Ból po cesarce nie jest zły, dają dobre leki przeciwbólowe, trochę ciężko opiekować się dzieciaczkiem, bo nie ma żadnej taryfy ulgowej.

      Usuń
  6. u mnie również poród nastąpił po podaniu oksytocyny 4 dni po terminie,miałam znieczulenie więc skurcze były do zniesienia za to bóle parte tak bolesne,że powiedziałam do męża "żadnych dzieci więcej" i słowa dotrzymałam..
    ciekawa jestem drugiego porodu więc czekam na kolejny wpis :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo przyjemnie mi się czytało Twoje wspomnienia:) Pewnie dlatego że i mnie to za kilka miesięcy czeka i szczerze życzyłabym sobie takiego rozwiązania:) Czekam na dalsze wspomnienia:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja miałam cesarkę, więc nie wiem co to bóle porodowe, mogę natomiast książkę napisać o tym jak przebiega ta operacja i jak długo dochodzi się po niej do siebie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mam nadzieję, że mi się nie przyda - ale jakby co będę pamiętać do kogo się zwrócić :)

      Usuń
  9. spodziewałam się makabrycznych opisów. Chciałabym, żeby u mnie to tak samo wyglądało :) Jestem strasznie wrażliwa na ból.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Drugi też nie będzie straszny :) Ja jestem odporna na niektóre rodzaje bólu... Przeżyłam wyrywanie zęba na żywca, ale np. ból nerek był dla mnie koszmarny...

      Usuń
  10. Ból porodowy to jakby połamano 27 kości na raz :) takie tam pocieszenie, ja to mam przed sobą wszystko :) to długo wytrzymałaś :) i kto zakład wgrał: lekarz czy pielęgniarka z wagą maluszka? ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. No to cieszę się że tak Ci poszło. :) U nas z rozwarciem był dramat. Ja miałam dwie cesarki z kilku wskazań medycznych, starsza córka też, młodsza za to rodziła siłami natury 16 godzin, powiedziała że nigdy więcej chyba że zapomni. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to pewnie jakoś genetycznie też idzie - np. moja babcia urodziła moją mamę wchodząc do łazienki... :) Dobrze, że mam to w genach :)

      Usuń
  12. Przed pierwszym porodem, na dwa tygodnie przed terminem, dostałam prawdziwego "spida": prałam (nie miałam pralki automatycznej, lecz zwykłą), myłam podłogi, ścierałam kurze i porządkowałam szafy. Apetyt tego dnia miałam niesamowity ;) zeżarłam (tak tak, ZEŻARŁAM) 3/4 blachy ciasta, które upiekłam. No i w nocy się zaczęło. Dobrze, że zdążyłam sie najeść ;)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. gdybym miała ciasto to tak normalnie potrafię :) Ja się nie spodziewałam, więc trochę głodna byłam :) Na szczęście kolację mi przynieśli do łóżka :)

      Usuń
  13. Ja nie rodziłam ale zawsze zastanawiam się jakby to było :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Ja mam dopiero 14 lat i nie rodziłam, ale interesuję się takimi tematami. Jejku.. Większość kobiet tak strasznie boli. U mnie w miejscowości był przypadek, że w ciąże zaszła 16-latka i wszyscy o niej jak to na wsi mówili i że sobie nie poradzi przy porodzie itp a okazało się, że rodziła niecałe 40 minut i wcale jej tak bardzo nie bolało. :)

    Zapraszam na nowy post:
    http://alekssandrasssss.blogspot.com/2014/08/gold-blue-ice-bucket-challenge.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dobrze, że nie trafiła na "życzliwych" lekarzy, jak moja kuzynka... Sam poród nie był taki zły, jak docinki personelu ...

      Usuń
  15. Ja jeszcze nie rodziłam, ale kiedyś na pewno chciałabym mieć dzieci :) Porodu się boję i z ciekawością czytam wszelkie takie historie, jak i słucham opowieści od przyjaciółek. Każdy poród inny, ale najważniejsze, żeby zakończenie było dobre i dla maluszka i dla mamy. :)

    OdpowiedzUsuń
  16. W przyszłosci będę chciała zostać matka ale na razie to mnie nie dotyczy. ;)

    OdpowiedzUsuń
  17. Póki co wizja porodu jest dla mnie przerażająca :O Podziwiam kobiety, które decydują się na kolejne dziecko ;)

    OdpowiedzUsuń
  18. ooo matko przeraza mnie ta wizja i narazie nie dziekuje . ale w przyszłosci owszem. na to jednak trzeba byc gotowym !

    OdpowiedzUsuń
  19. Mi same wody nie odeszły. Byłam 3 dni po terminie i pojechałam do szpitala na kontrolę, ale miałam wysokie ciśnienie i już mnie zostawili. Sam poród (od przebicia pęcherza do pojawienia się Młodego) trwał ok. 5 godzin i też nie pamiętam bólu porodowego tylko szycie... masakra

    OdpowiedzUsuń
  20. poród w zasadzie bez bólu... wow, pierwsze słyszę :D

    OdpowiedzUsuń
  21. A mnie w tym wszystkim zastanawiają te paznokcie, czemu nie mogą być pomalowane ? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podobno po ich kolorze można szybko ocenić stan zdrowia - to ma znaczenie głównie przy cesarce. Ewentualnie jakieś urządzonka na palec są zakładane - wtedy wiadomo tipsy to uniemożliwiają, podobno lakier też jest niewskazany...
      Choć teraz to zależy od szpitala - w końcu jest więcej możliwości oceny stanu zdrowia. Nie wiem jak podchodzi do tego personel mojego szpitala, więc wolałam mieć niepomalowane :)

      Usuń
    2. Aaa dzięki ;) No tak kiedyś czytałam, że dzięki paznokciom można m.in sprawdzić czy nie jest się odwodnionym, pewnie jakieś inne rzeczy też :)

      Usuń
    3. paznokcie sinieją przy niedotlenieniu i myślę że o to tutaj chodzi :)
      trzymam kciuki Karolino za Twój 3 poród :*

      Usuń
  22. W sumie fajny poród. Pewnie nie jedna by taki chciała.
    Z tego co wiem, przy mojej wadzie wzroku, tylko cesarka ;c

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to nie zależy od wady, a od stanu siatkówki... Ja mam -13 na jedno oko i jak widzisz bez cesarki się obeszło :) Ale spodziewałam się lekkich porodów... Miałam jednak zaświadczenie, że w razie gdyby poród był ciężki mają przeprowadzić cesarkę, ale bardzo chciałam jej uniknąć :)

      Usuń
  23. Poród bardzo podobny do mojego pierwszego - tez odeszły mi wody, pojechałam do szpitala jak skurcze (ale właśnie takie delikatne jak u Ciebie) były co 5 minut, dali mi oksytocynę i co chwilkę pytali czy już boli bardziej. Niestety potem się zniecierpliwili, że nic nie idzie i zrobili mi masaż szyjki - i tylko to wspominam jako straszliwy ból. Nic nie postąpiło i po ponad 5h od odejścia wód zrobili cesarkę bo niuni spadało tętno. Ta cesarka to był dla mnie szok... Potem strasznie panikowałam, telepałam się i bałam ruszyć - nigdy nie miałam nawet jakiegokolwiek zabiegu, nie leżałam w szpitalu, a tu taka operacja. Niestety za drugim razem sytuacja się powtórzyła, tylko wszystko trwało 30h i bóle były straszne- a i tak cesarka..

    OdpowiedzUsuń
  24. Jeszcze nie rodziłam, ale zawsze jak nawinie się temat to muszę przyznać że bardzo się obawiam bólu i tego na jaki personel trafię (chociaż w ciąży nie jestem). I przyznam szczerze, że te myśli odrobinę mnie zniechęcają. Chociaż ostatnio co raz częściej zauważam w sobie rodzący się instynkt macierzyński :)
    Jestem bardzo ciekawa jak wyglądał Twój drugi poród :-)

    OdpowiedzUsuń
  25. no trochę nas łączy jeśli chodzi o pierwszy poród ;) ja póki co miałam tylko jeden a mniej więcej było tak:
    nie miałam ŻADNYCH objawów że coś się zbliża ale byłam w okolicy terminu rozwiązania więc zostawili mnie w szpitalu ze względów bezpieczeństwa...i tak leżę 1 dzień, na drugi nic nie czuję dalej to mi dali kroplówkę, potem drugą, ja dalej nic, potem zastrzyk z oksytocyną....dopiero po kilku godzinach zadziałał, poczułam coś jak bóle przed okresem, które z upływem czasu stawały się coraz większe, później odeszły mi wody, a później znowu nic...
    w końcu większe bóle, rozwarcie stopniowo rosło, później bóle parte, w międzyczasie znieczulenie, skakanie na piłce,szybki prysznic pomiędzy skurczami, przysiady, rozwarcie pełne ale gdy wylądowałam na fotelu skurcze jakby zanikły...akcja stanęła...po 10h męczarni gdy akcja stanęła zdecydowano o cesarce i w końcu powitałam na świecie moje maleństwo :) duża dziewczynka była 3950kg ważyła ;) szkoda,że nie zrobili usg wcześniej a tak to ja się męczyłam i ona...
    pozdrawiam cieplutko i czekam na opis drugiego porodu :)

    OdpowiedzUsuń
  26. Bardzo ciekawy post i czekam na następne, koniecznie opisz poród nr 2 i 3 :)

    OdpowiedzUsuń
  27. Trzymam kciuki za 3 poród i czekam na kolejne historie z porodówki :)

    OdpowiedzUsuń
  28. mnie jeszcze to nie dotyczy ale jak sobie pomyślę to odrazu strach przed oczami ;)

    OdpowiedzUsuń
  29. Dziękuję za ten post, to niesamowite jak wszystko dokładnie pamiętasz :) Mam nadzieję że ja też kiedyś będę miała taki bezbolesny poród :)

    OdpowiedzUsuń
  30. Czytałam z ogromnym zaciekawieniem :)

    OdpowiedzUsuń
  31. Za każdym razem jak czytam wpisy na różnych blogach o porodzie to przede wszystkim mówią one o bólu. A u Ciebie... także, ale raczej o tym, że tego bólu właśnie nie było. Właśnie ten ból i te często niezwykle długie godziny najbardziej przerażają mnie w porodzie. Bardzo chciałabym mieć już swojego Skrzata, ale jeszcze kilka lat będę musiała na to poczekać. Mam nadzieję jednak, że zarówno cała ciąża, jak i poród minie mi spokojnie i szczęśliwie oraz że nie będę mieć z tego czasu wspomnieć, które będę chciała wymazać z pamięci.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Jestem wdzięczna za każdy pozostawiony komentarz - to niezwykle motywuje do dalszego pisania!